Detektyw, a rozwód

Coraz więcej osób płaci za ich usługi, kiedy zaczyna podejrzewać partnera o niewierność. Podejrzliwi małżonkowie coraz częściej korzystają z usług prywatnych detektywów i ich „szpiegowskiego arsenału”…

Większość z ludzi szuka dowodów przeciwko małżonkowi potrzebnych do przeprowadzenia rozwodu. Chodzi zwykle o pieniądze. Udokumentowanie zdrady daje przecież przewagę na sprawie rozwodowej. Jeśli udowodni się drugiej stronie winę za rozpad małżeństwa, może to skutkować wysokimi alimentami. Obecnie detektywi występują jako świadkowie podczas rozpraw sądowych. To oni sporządzają sprawozdania i przekazują swoim klientom zdjęcia i nagrania, które mogą zaważyć na wyroku sądu.

Przez detektywów sprawdzani są także narzeczeni i kandydatki na żony. W tych przypadkach zleceniodawcami są nie tylko przyszli współmałżonkowie, ale często także teściowie.

Z usług firmy korzystają zarówno kobiety jak i mężczyźni i w większości przypadków ich podejrzenia okazują się słuszne.

Pewna kobieta zwróciła się do mnie ze zleceniem, kiedy jej mąż stał się rozkojarzony, nerwowy i wiele nocy spędzał poza domem. Z całym jednak uporem zaprzeczał, jakoby miał romans. Tłumaczył się nadmiarem obowiązków służbowych i wyjazdami służbowymi. Wynajętemu po kilku miesiącach detektywowi zdobycie dowodów zajęło zaledwie kilka dni. Sfotografował delikwenta całującego namiętnie obcą kobietę, a potem znikającego z nią na całą noc w prywatnym mieszkaniu tejże kobiety, co powtarzał kilka razy w tygodniu.

Klientka ta przyznała, iż w głębi serca wiedziała, że mąż ją zdradza. Nie można przeżyć z kimś kilku lub kilkunastu lat pod jednym dachem i nie zdawać sobie sprawy, że jego zachowanie wskazuje dokładnie na to, że ma inną kobietę i że uprawia on seks poza domem. W takich przypadkach strona „zdradzająca” z reguły usilnie zaprzecza, oskarżając partnerkę lub partnera o obsesję, brak rozsądku i twierdząc, że w końcu doprowadzi tymi oskarżeniami do prawdziwej zdrady. Klienci wynajmujący detektywa zaczynają sami martwić się o siebie, czy czasem rzeczywiście nie zwariowali.

Kiedy detektyw przekazuje swojemu klientowi sprawozdanie z wykonanej usługi wraz z dokumentacją fotograficzną i video, wielu z nich, mimo otrzymania dowodów zdrady czuje ulgę, przekonanie, że mieli rację, że to oni zostali skrzywdzeni. Skonfrontowanie drugiej strony z zebranym przez detektywa materiałem dowodowym jest co prawda smutnym zwycięstwem, ale jednak zwycięstwem. Warto było wydać te kilkaset, a nawet kilka tysięcy złotych.

Istnieje całe mnóstwo gadżetów i oprogramowania, które można wykorzystać do szpiegowania partnera. Urządzenia typu GPS, programy rejestrujące każde naciśnięcie klawisza w komputerze partnera, albo odzyskujące jego skasowane SMSy. Detektywi korzystają ze sprzętu, którego często nie powstydziłby się nawet wywiad. Wysokiej jakości aparaty fotograficzne, nowoczesne kamery, także te malutkie, które można wmontować np. w krawat i urządzenia namierzające telefony komórkowe – to narzędzia ich codziennej pracy.

Jestem przekonany, że słuszność jest po stronie branży detektywistycznej, ale nie wtedy, kiedy organizuje się prowokacje – zaaranżowane sytuacje, w których zatrudniona przez agencję kobieta albo mężczyzna idzie do baru, czy klubu, żeby poddać próbie czyjąś uczciwość. Uważam, że taka procedura jest nieetyczna. Nie można w taki sposób udowadniać niewinności.

Są też inne czynności, których prywatny detektyw nie może zrobić bez przekraczania prawa. Nie wolno mu na przykład włamywać się do systemów komputerowych w celu uzyskania prywatnej korespondencji tzw. „figuranta”. Nie wolno mu uzyskiwać adresów w oparciu o numery telefonów czy też numery rejestracyjne samochodów i musi odrzucić wszelkie prośby, łamiące przepisy ustawy o ochronie danych osobowych. To samo dotyczy zainstalowania urządzenia GPS w samochodzie osoby objętej zleceniem. Detektyw może tylko i wyłącznie takie urządzenie sprzedać klientowi i pozwolić mu na zamontowanie tego urządzenia swojej partnerce lub partnerowi. Nie zakładamy ludziom w domach podsłuchów ani kamer, bo to jest niezgodne z prawem. Jeżeli jednak żona lub mąż chce sprawdzić, co robi w domu ta druga „połówka” pod jej nieobecność, doradzamy wówczas jaki sprzęt wybrać i jak go zainstalować. W końcu w swoim domu podsłuch każdy może sobie założyć.

Istnieje ryzyko, że detektyw pomoże komuś, kto ma złe intencje. Dlatego też zawsze pytam się o motywacje klientów, bo nigdy nie mam pewności, czy kogoś nie prześladują, nie zbierają materiałów kompromitujących kolegę lub koleżankę z pracy itd.. Zawsze staram się ich wybadać, aby mieć jasne podstawy prawne, wykazany interes prawny klienta do mojego działania.

Nie spodziewam się spadku popytu na tego typu usługi. Zamówienia napływają od ludzi z rozmaitych klas społecznych. Ta praca przynosi mi satysfakcję, kiedy poprawiam komuś samopoczucie, łapię nieuczciwych ludzi, pomagam utrzymać znaczenie małżeństwa. Jakby na to nie patrzeć, ludzie najwyraźniej mają coraz mniej oporów przed zatrudnianiem prywatnych detektywów. „Skaczący w bok” powinni o tym pamiętać. I mieć się na baczności.